Anime

Belle – recenzja filmu anime

25 września odbył się przedpremierowy pokaz nowego filmu Mamoru Hosody – Belle, na który poszedłem. Szeroka dystrybucja w Polsce ma się odbyć w następnym roku. Czy warto wybrać się na seans?

Wirtualny świat

Belle opowiada o wirtualnym świecie znanym jako U. Pewnego dnia pojawia się tam tytułowa, piękna Diva. W rzeczywistości jest piegowatą nastolatką, która boryka się przez życie. Z powodu swojej traumy, Suzu nie jest w stanie śpiewać. Jednak U prezentuje dla niej nowy początek, pozwalając bohaterce na odniesienie sukcesu. Jakiś czas później, jeden z koncertów Belle zostaje przerwany przez „Smoka”. Bestia jest ścigana przez wirtualny odpowiednik policji oraz staje się wrogiem publicznym numer 1. Nasza piosenkarka postanawia odkryć tożsamość Bestii oraz mu pomóc. W tym samym czasie, w świecie rzeczywistym, zmaga się z problemami emocjonalnymi.

Łatwo się domyślić, że film jest inspirowany opowieścią o Pięknej i Bestii, jednak jest to luźna inspiracja. Niektóre sceny oraz elementy scenografii wyraźnie nawiązują do Disneyowskiej adaptacji baśni. Jednak na tym i podstawowym założeniu fabuły kończą się połączenia, przynajmniej te oczywiste. Można znajdować ich więcej, ale nie ma to zbyt dużego znaczenia dla fabuły.

Prawie idealnie

Nie będę owijał w bawełnę. Największym problemem Belle jest samo U. Nie dlatego, że jest w CGI. Tylko dlatego, że przynajmniej dla mnie, wątek wirtualnego świata nie jest tak ciekawy, jak ten z prawdziwego. Za każdym razem, kiedy scenariusz wracał do U, czułem jak trochę traciłem zainteresowanie. Jeżeli mam być szczery, mam wrażenie, że U można by wywalić z fabuły i z paroma zmianami film nie straciłby zbyt wiele. Może tylko ja miałem takie odczucia, ale przyziemne życie postaci było dla mnie o wiele ciekawsze niż tajemnica U.

Siła w oczach i uszach

Belle naprawdę lśni w częściach rysowanych ręcznie. Charakterystyczny styl wizualny Hosody powraca w jego najnowszym dziele. Piękno w prostocie projektów postaci pozwala na niesamowicie płynne ruchy bohaterów oraz wspaniały kontrast z zapierającymi dech w piersiach tłami. Zaskakująco, Belle jest naprawdę zabawnym filmem. Humor pochodzi głównie z energetycznych ruchów postaci oraz ich mimiki twarzy. Śmieszności oraz całej stronie wizualnej pomaga niesamowity storyboard. Scenorys nie tylko utrzymuje poziom przez całe 2 godziny projekcji, ale jest również podporą sekwencji CGI. To dzięki niemu wyglądają tak dobrze. Potencjał na piękne tapety jest w tym filmie dość spory.

Będąc filmem o muzyce, strona dźwiękowa również zachwyca. Piosenki Belle są naprawdę chwytliwe, a kompozycje grające w tle komplementują produkcję naprawdę dobrze. Wszyscy aktorzy również dają z siebie wszystko w swoich rolach. Szczególnie Kaho Nakamura wspaniale spisuje się jako tytułowa bohaterka. Jej silny głos podczas śpiewu tworzy świetny kontrast z jej grą aktorską jako Suzu, która jest przedstawiona jako słaba i niepewna siebie. Reszta obsady też spisuje się naprawdę dobrze. Zwłaszcza Lilas Ikuta i Shota Sometani są świetni w rolach postaci typu comic relief. Z tak silną stroną audio, jestem naprawdę ciekaw, jak będzie się prezentował ewentualny polski dubbing. Przełożenie i odegranie tej produkcji w naszym, rodzimym języku nie będzie łatwe, ale jest spory potencjał na świetną polonizację.

Potencjalny sukces

Naprawdę mam nadzieję, że Belle poradzi sobie dobrze w szerszej dystrybucji w następnym roku. Nie dość, że jest to anime w polskich kinach, to nowy film Mamoru Hosody jest po prostu solidnym kawałem kinematografii. Choć na początku tej recenzji krytykowałem sekwencje w świecie U, które są tak naprawdę drugą połową filmu, wcale nie oznacza to, że są one słabe, ani że film znacznie przez nie cierpi. Tylko tyle, że cała reszta jest o wiele silniejsza.

Bardzo zachęcam do obejrzenia Belle na wielkim ekranie, kiedy nadejdzie na to czas. Właśnie tak najlepiej można doświadczyć tego dzieła. Zalecam również polecić film innym i zabrać ze sobą jak najwięcej osób na seans. Nie wydaje mi się, żeby Belle stał się hitem, ale jest to szansa pokazania dystrybutorom, że wydawanie anime w Polsce jest opłacalne. Rynek japońskich animacji w naszym kraju tak naprawdę nie istnieje. Choć w wypadku serii telewizyjnych nie jest to problemem, bo natychmiast znajdują się one w sieci, tak przy produkcjach kinowych jest już inaczej. Chyba wszyscy możemy się zgodzić, że czekanie pół roku (jak nie więcej!), aż film znajdzie się na nośniku w Japonii, nie jest przyjemne. Chciałbym, żeby Belle osiągnęło sukces na tyle duży, żeby zwrócić uwagę polskich firm na anime. Nie tylko te od studia Chizu. Tak czy siak, gorąco polecam wybranie się na tę produkcję, bo to po prostu dobry film, zdecydowanie warty waszej uwagi. A najlepiej ogląda się go w sali kinowej.