Manga

Kiedy w Polsce? #2 – BASTARD!! -Heavy Metal, Dark Fantasy-

Szalone lata osiemdziesiąte! „Shonen Jump”, najpopularniejszy magazyn z mangami, mocno różnił się od tygodnika, który znamy teraz. Ówcześnie w magazynie rywalizowały ze sobą takie tytuły jak Dragon Ball (a przedtem Dr Slump), Kapitan Tsubasa, Pięść gwiazd północy, City Hunter, Rycerze Zodiaku, JoJo’s Bizzare Adventure i wiele, wiele innych wspaniałych tytułów. Jednym z nich był BASTARD!! -Heavy Metal, Dark Fantasy-. „Drań” zawitał na stronach magazynu w 1987 r., najpierw jako one-shot zatytułowany WIZARD!! Conqueror of Explosive Flames. Dopiero rok później świat uroczyście powitał niezwykle przystojnego i potężnego bohatera – Mrocznego Schneidera oraz pokręcony świat, w którym żyje.

Królestwo Metallicany jest atakowane przez straszne stwory. Za sznurki pociąga Kall-Su i jego sprzymierzeńcy, którzy planują wskrzesić Antharsax, bóstwo zniszczenia. Ostatnią nadzieją na obronę królestwa jest wszechpotężny, lecz złowieszczy, mag zamknięty wiele lat temu w ciele małego chłopca o imieniu Lucien Renlen. Zaklęcie może zostać przełamane tylko dzięki pocałunkowi dziewicy. Dokonuje tego Tia Noto Yoko, przyjaciółka z dzieciństwa Luciena i córka jednego z kapłanów, którzy uwięzili czarnoksiężnika. W obliczu katastrofy pieczęć zostaje złamana i na świat powraca Mroczny Schneider. Mag ognia jest jednak tak samo grubiański, jak kiedyś. Nadal ma w planach przejęcie władzy nad światem i przyporządkowanie sobie wszystkich żyjących kobiet.

W poprzednim artykule napisaliśmy, że ten cykl ma być swego rodzaju „koncertem życzeń”. Życzenia mają to do siebie, że często nie są realistyczne. Mówię o tym, bo jeżeli mam być całkiem szczery, BASTARD!! nigdy nie zostanie wydany w Polsce. Jest ku temu kilka powodów. Po pierwsze: niewiarygodnie długi hiatus. Ostatni rozdział ukazał się 13 lat temu – 19 maja 2010 roku. Wątpię, żeby wydawnictwa zainteresowały się tytułem, który jest niezakończony i najpewniej nie wróci już do publikacji. Po drugie: mała popularność wśród wydawnictw w innych krajach. Ten powód jest trochę naciągany, ale często przy rozważaniu, czy dany tytuł może zostać wydany nad Wisłą, patrzymy, co się z nim dzieje u naszych sąsiadów. Z przygodami Mrocznego Schneidera, niestety, nie dzieje się za wiele. Większość wydań pochodzi sprzed prawie dwudziestu lat, gdy manga była jeszcze w miarę nowa, a z moich poszukiwań wynika, że reedycji doczekała się jedynie hiszpańska wersja, która zakończyła publikację w 2015 roku. Po trzecie: sama treść tej mangi. Co prawda, kontrowersyjne treści nie są blokadą do publikacji tworu, ale polskie wydawnictwa raczej nie pchają się do serii, która może zostać uznana za kontrowersyjną. Jeżeli niektórzy nazywają City Huntera szowinistycznym, to nawet nie mogę sobie wyobrazić, co by się stało z perypetiami nieśmiertelnego maga.

Dlaczego zatem warto wydać Bastarda? Odpowiedź jest prosta: to kawał dobrej, prostej zabawy. Bardzo lubię typ postaci, która ma wielkie ego, postrzega siebie jako istotę idealną i prowadzi długie monologi o swojej świetności. Najważniejszym elementem takiej kreacji jest jednak to, że wszystko, co mówi, jest prawdą. Właśnie taką postacią jest Mroczny Schneider. Niszczy każdego przeciwnika i podrywa każdą panienkę. Obserwowanie jego triumfów, słuchanie obelg rzucanych w stronę przeciwników i zgadywanie, co zrobi, żeby wygrać kolejną potyczkę, jest niezwykle przyjemne.

Takie było moje wrażenie po obejrzeniu nowego serialu anime, dostępnego na platformie Netflix. Zazwyczaj nie przepadam za typowo średniowiecznym fantasy, ale BASTARD!! jest przypadkiem, gdzie pokochałem dzieło osadzone w takim świecie. Ekipa nowej adaptacji idealnie zrozumiała urok tej serii. To infantylne power fantasy, które skupia się na tym, ile dziecinnej rozpierduchy może zmieścić w każdej scenie. Seria jest napisana z jajem, które widać praktycznie w każdej sekundzie, ale nie zapomina jednocześnie, że dobry bitewniak potrzebuje serca i ciekawej fabuły, w której biorą udział charyzmatyczni bohaterowie. BASTARD!! nie jest często wspominany, gdy mówimy o seriach, które ukształtowały gatunek mordoklepek, ale jest on jednym z pierwszych przykładów wielu sztampowych zagrywek, które widzimy w anime tego pokroju.

Kto zatem mógłby wydać w naszym kraju opowieść o przystojnym i potężnym bohaterze? Jak już mówiłem, nie sądzę, żeby którykolwiek wydawca się do tego pałał. Z tego powodu wybór jest tak naprawdę tylko jeden – J.P.Fantastica. To wydawnictwo już od jakiegoś czasu sięga po klasyczne mangi (w tym wiele ze stajni „Shonen Jumpa”), które pozornie nie cieszyłyby się zbyt dużą popularnością, nawet wśród miłośników tej formy komiksu. Mimo to JPF najwyraźniej radzi sobie dobrze, a ich kalendarz wydawniczy zapełnia coraz więcej staroci. Jeżeli kokosy zbite na Dragon Ballu czy JoJo doprowadzają do tego, że wydawnictwo sięga po kolejne, ciekawsze tytuły, które mają już swoje lata, sądzę, że polska wersja Bastarda nie jest takim złym pomysłem. Wcześniej wspomniana reedycja, zatytułowana Complete Edition, liczy sobie zaledwie dziewięć tomów, a każdy mieści około dwustu pięćdziesięciu stron. Mroczny Schneider nie zapychałby zatem latami terminarzu JPF-u. Cały cykl można by wydać mniej więcej w dwa lata. Zainteresowani tytułem kupiliby go natychmiast, a inni nawet by nie zauważyli, kiedy nowe tomy zniknęły z zapowiedzi.

Co sądzicie o tym pomyśle? Czy kupilibyście tę mangę, gdyby została wydana w Polsce? Jakich tytułów wam brakuje na naszym rynku? Dajcie znać w komentarzach!